,,There’s
no remedy for memory”
Lana del Rey
Czasem ma się takie wrażenie jakby całe nasze istnienie, wszystkie myśli i emocje zostały wyrzucone w otchłań. Nicość tak ogromną i przerażającą, że gdy w niej tkwisz nie pozostaje ci nic poza bezczynnym przyglądaniem się tej samodestrukcji. Jest tylko pustka- wyrwa w sercu zionąca cierpieniem i rozpaczą. Jeśli szybko nie wypełni się jej czymś dobrym, to człowiek sam zaczyna przypominać wielką, czarną dziurę, pochłaniającą całe szczęście tego świata. Coś takiego niszczy ludzi, odbiera im światło i jakąkolwiek chęć do życia. Pozostają szarzy, zaraz po przebudzeniu wkładający maskę wyćwiczonego uśmiechu. Będąc w zawieszeniu między życiem a śmiercią brną przez życie dobijani kolejnymi porażkami. Eris doświadczyła tego stanu tylko raz. Zaraz po tym jak otrzymała wiadomość była przekonana, że jakaś część niej umarła. Jej dusza, poszarpana na strzępy, tysiące malutkich, kłujących serce niczym igły kawałków, nigdy nie wyzdrowiała do końca. Jedna jedyna myśl kołatała się w jej głowie, jak przerażony ptak zamknięty w klatce. Ona odeszła, nie ma już mojej Ann...
Śmierć
jest bezwarunkową, złośliwą i nieobliczalną niszczycielką wszelkich relacji
ludzkich. Nie można uciec z jej sideł, oszukać czy spławić. Zawsze cię znajdzie
i dopadnie. Gdy złapie nas za ramię, musimy wiedzieć, że nie ma już odwrotu. Co
jeśli i Ona sama zostanie wykorzystana, potraktowana jak niewolnica i zmuszona
do przecięcia nici życia danej osoby? Ann nie odeszła w chorobie czy starości,
a Śmierć nie zaciskała kurczowo swoich kościstych palców na drobnym ciele mojej
przyjaciółki. Nie spoglądała również w jej mądre, brązowe oczy. Nie, Ann umarła
znienacka. Zginęła, bo ktoś chciał zobaczyć jak to jest. Być Panem Śmierci.
To
było ponad rok temu, ale myśli o niej ciągle wracały. Już nie tak często jak na
początku, ale wracały. W snach, w twarzach nieznajomych, w słowach, książkach,
muzyce. Nauczyła się z nimi żyć. Bo niema żadnego lekarstwa na wspomnienia.
A teraz te dawno już uśpione emocje uderzyły w nią
z podwójną mocą. Były niczym potężna fala wypłukująca z jej duszy wszystkie
uczucia. Znowu czuła się wyjałowiona i pusta. A cała ta apokalipsa spowodowana
była szeptem. Litanią cichych słów, których nigdy nie powinna była usłyszeć.
***
Dni płynęły, a oni mijali się, nie patrząc sobie w
oczy. Bali się co tam ujrzą. Oboje nieświadomie przygotowywali się psychicznie
do starcia, którego niewyznaczony termin nieubłagalnie się zbliżał. Eris
zachowywała się tak, jakby każdy krok, każda decyzja, każde tchnienie sprawiało
jej ból. Bo najgorsze jest oczekiwanie na nieznane. Momo natomiast chodził cały
podenerwowany, tocząc nieustającą wewnętrzną walkę i odwlekając coraz bardziej
to, co i tak wydarzyć się musiało. Był deszczowy wtorek, szli jak zwykle po
przeciwnych stronach ulicy, by nie wchodzić sobie w drogę. Ta niema umowa
obowiązywała od czasu, gdy Eris podsłuchała rozmowę Darkwoodów w ogrodzie. I
choć oni nie zdawali sobie z tego sprawy to i tak, przynajmniej bracia, starali
się jej unikać. Jednak Kali ta zasada nie dotyczyła. Parę razy zauważyła jak
jej matka i ich nowa sąsiadka rozmawiają przez płot, pieląc czy wieszając
pranie. Dziewczyna czekała cierpliwie na pierwszy ruch ze strony Momo lub
Hypnosa, aż w końcu przegrała walkę z własną ciekawością. Szybkim krokiem
przemierzyła mokry asfalt i znalazła się tuż przy zamyślonym chłopaku.
-Możesz
mi powiedzieć co się dzieje?- zapytała poirytowana.
-Wszystko
świe…- odrzekł zmieszany blondyn, ale ona nie mogąc słuchać tych kłamstw szybko
mu przerwała.
-Nie
chrzań, że wszystko jest świetnie. Jeszcze raz pytam. O co tu do cholery chodzi?
-Chyba
musimy pogadać.- mruknął, nie patrząc w jej czarne oczy.
-Wiem.-
Spojrzał na nią zaskoczony.- Ja już tak nie mogę, siedziałam cicho przez cztery
dni. Byłam wtedy w ogrodzie. Słyszałam wszystko.- Gdyby sytuacja była inna
szczerze by się roześmiała na widok jego miny.
-Aha…
Czyli jeden problem z głowy.- wypuścił powietrze z nadymanych policzków. Oto
nadszedł czas na rozmowę, której tak się obawiał.
***
Kiedy podejmiesz już jakąś trudną i ważną decyzję,
cały świat stara ci się udowodnić, że wybrałeś źle, a każda inna opcja była sto
razy lepsza. Mimo że ludzie uważają to za zły omen lub po prostu zbieg
okoliczności, jest to swego rodzaju test. Sprawdzian twojego charakteru, odwagi
oraz siły woli. Jeśli zawalisz go już na początku i poddasz się, możesz nigdy
nie zobaczyć mety. Całe życie to jedna wielka próba, mająca na celu pokazać jak
wiele jesteś w stanie znieść, jak wiele rzeczy poświęcić, aby dotrzeć do celu.
Sztuką jest trzymać się trasy i nie odpaść z gry przed jej końcem. Walkower to
największa porażka.
Z wielką chęcią poddałby się już dawno, jednak
brnął dalej przez ogród, słysząc za sobą kroki dziewczyny. Uznał, że to będzie
najlepsze miejsce na tę rozmowę. Świeże powietrze koiło zmysły, rozjaśniało
myśli i pomagało się skupić. Poza tym zieleń roślin działała zbawiennie na jego
skołatane nerwy. Wszystkie ważne decyzje podejmował właśnie na dworze. Usiedli
przy stole w drewnianej altance, stojącej na ich podwórku. Momo oparł głowę o
blat, udając, że wcale nie widzi świdrującego wzroku czarnowłosej. Po cichu
liczył, że w domu zastanie Kalipso, skłonną pomóc, a przynajmniej wesprzeć go
psychicznie podczas tej rozmowy. Jednak kobieta zawczasu się ulotniła.
-Pieprzona
Mojra… Wszystko jej wygadała.-mruknął pod nosem chłopak.
-Co?-
zapytała rozkojarzona dziewczyna, a on po raz pierwszy spojrzał jej w oczy,
zdziwiony tym, że właśnie powiedział to na głos. Wziął wdech, jakby
przygotowując się do skoku na głęboką wodę.
-
Słuchaj, ja wiem, że to może być dla ciebie trudne, ale po prostu postaraj się
mnie zrozumieć. Nie jesteś tym, kim myślisz, a ten świat jest nie jest taki,
jaki ci się wydaje.- cedził powoli, tak, że każde wypowiadane słowo sprawiało
mu fizyczny ból. Wiedział, że zabiera tej dziewczynie dotychczasowe życie,
zastępując je innym. Pełnym bólu, cierpienia i łez. Jednak nie miał wyboru. Jej
zdezorientowana mina wcale nie ułatwiała mu sprawy. W końcu to wydusił.
-Jesteś
czarownicą, Eris.
***
Hej,
rozdział czwarty pisało mi się wyjątkowo ciężko, co widać terminie publikacji.
Jednak jestem z niego zadowolona, znajduje się w nim to co powinno i w miarę
tak, jak to sobie wyobrażałam. Treść może was zaskoczyła, może nie, nie wiem.
To napiszcie w komentarzach. J
OwlShadow