Tear me
down
Tell me I
don't need to fear
Tell me
now
Tell me
somebody's near
~~~
It's
raining now
It's
raining on someone's fears
Raining
down
I've
heard the rain is the city's tears
Siedziała obok niego i dziwiła się
samej sobie, że jeszcze się nie rozpadła. Jej psychika była niczym porcelanowa
lalka zrzucona z czwartego piętra. Eris ciężko było sobie wyobrazić, że
cokolwiek i kiedykolwiek będzie takie samo. Dopiero po chwili dotarł do niej
sens słów Momo. To, że jej matka była, jak on to ujął, Królową oznaczało, że
ona jest Księżniczką. Jakkolwiek irracjonalnie by to nie brzmiało. Która
dziewczynka nie marzyła o tym jako brzdąc? Która nie śniła o tym jakby to było
żyć w wielkim zamku, poślubić księcia z bajki i żyć długo i szczęśliwie? Teraz
jej piękne, dziecięce mrzonki przypominały koszmar, przekleństwo, złośliwe
wypaczenie najczystszych marzeń. Mimo, że nie do końca rozumiała kim jest, a
jej świat w kilka dni stanął na głowie, nie patrząc, czy się jej to podoba, czy
nie przeczuwała, że od tej pory towarzyszyć będą jej mrok, rozpacz i wojna.
Setki pytań kotłowały się w jej głowie, domagając się odpowiedzi. Niczym stado
kolibrów, otaczających jeden kwiat starały się przepchać jak najbliżej. Jedno z
nich okazało się najsilniejsze i skosztowało słodkiego nektaru odpowiedzi.
-Po co to wszystko, czemu wychowałam
się tutaj, z moimi… Z Caroline i Robertem zamiast z… prawdziwą matką?- rzekła,
chociaż słowa ledwo przechodziły jej przez gardło.- Nie chciała mnie?
Chłopak prychnął ni to oburzony, ni
rozczulony.
-Nie, Eris. Nyks kochała cię całym
sercem, nigdy nie oddałaby cię z własnej woli.- pokręcił głową ze
zrezygnowaniem.
-Więc co się stało?
-Zacznijmy od tego, że nasza planeta
miejscami wcale nie jest taka, jaką ją znasz. Powierzchnia Ziemi jest jak
materiał- w niektórych miejscach zmarszczony, pofałdowany. Kiedy zawinie się w
znaczny sposób powstaje, coś w rodzaju kieszeni. Takich anomalii nie ma zbyt
wiele, najczęściej występują w wysokich górach. Jest Sześć Głównych Wrót, które
umożliwiają wejście do Sirandis. Najważniejsze i bezpośrednie znajduje się we
Włoszech, w Alpach reszta to tylko przejścia prowadzące z innych kontynentów. –
rzekł i poczekał chwilę dając jej szansę, żeby to przetrawić. Kiedy kiwnęła
głową, że mniej więcej rozumie, kontynuował.- Sirandis jest jednak
podzielone, zawsze było. Ciemność i Blask, Woda i Ogień , Północ i Południe.
Wieczna wojna, od czasu do czasu przerywana rozejmami. Jeden z nich nastąpił po
twoim urodzeniu. Twoja matka przegrała bitwę. Wszyscy myśleli, że zginą, nie
było już nadziei. Blask przyćmił Ciemność. Nic nie mogliśmy zrobić. Jednak
Aurora, Królowa Światła, podjęła inną decyzję. Zaproponowała nam łaskę. Ale i
to miało swoją cenę. Nyks miała wybór- zatrzymać cię przy sobie i wystawić
swoich poddanych na rzeź albo oddać cię do świata ludzi i ocalić swój lud.
Nigdy nie zapomniała tej satysfakcji w głosie swojej siostry, gdy ta
wypowiadała wyrok.- Eris stanęła przed oczami wizja Białej Sali i dziwnych,
niezrozumiałych wtedy słów, które nagle zaczęły nabierać sensu.- Twoja matka
musiała cię oddać, aby nas ratować. Poświęciła siebie i ciebie. To był
najdłuższy pokój jaki zawarliśmy. Aurora sama zajęła się ukryciem ciebie, a my
nie mogliśmy cię szukać, pod groźbą odnowienia wojny, która i tak później
wybuchła… Dlatego cię potrzebujemy, ale i sama Nyks nie jest w stanie normalnie
funkcjonować od kiedy cię straciła. W końcu, każda matka kocha swoje dzieci…
-Ale… przecież, wy… Jak mam wam pomóc,
skoro jesteście źli? Czego ode mnie oczekujecie? Że będę walczyć w nie
swojej wojnie? I to w dodatku nie po tej stronie co trzeba?- zapytała z goryczą
w głosie, która sprawiła, że Momo zgarbił się, jakby zrzuciła na jego barki
ciężar wypowiedzianych właśnie słów.- Popatrz na mnie…
Chłopak uniósł głowę, a w tym momencie
coś w niej pękło, to wyraz jego oczu złamał część jej duszy. Smutek i żal
wypełniały czarne jak węgiel tęczówki. Przysunęła się bliżej niego .
-Nic nie jest takie, jakie się wydaje,
co?
***
Trwali od kilku minut w
niezmąconej ciszy, a żadne z nich nie chciało zburzyć niepisanego rozejmu, jaki
zawarli, zbędnym słowem. Aż w końcu, jak zwykle z resztą, Eris nie wytrzymała i
wprost musiała zadać nurtujące ją pytanie.
-Skoro żadna ze stron nie jest całkowicie
zła albo całkowicie dobra, to od czego to zależy? Skąd wiesz, do której
należysz?
-Hmmm… Pewnie zwróciłaś uwagę na nasze
dziwne imiona, prawda?- dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem w geście
potwierdzenia.- Są one przekazywane z pokolenia na pokolenie. Kiedy ktoś
umiera, inna osoba dostaje jego imię. Jednak to, do której strony należysz nie
zależy wcale od rodziny, w której się urodziłeś. Gdy rodzi się dziecko, Mojry
ogłaszają przepowiednię, która pozwala określić jaki przymiot posiadać będzie w
przyszłości.- tłumaczył jej powoli.
-Przymiot?
-Specyficzny talent, który ujawnia się
dopiero w szesnaste urodziny i tak jak imię, które także odzwierciedla
przymiot, przekazywany jest z pokolenia na pokolenie. – powiedział, z
samozadowoleniem myśląc o własnym. Mimo że, czasem marzył o posiadaniu innego,
w głębi serca czuł się dobrze z tym, kim był oraz co potrafił.- Wracając
do przepowiedni, jeśli dziecko urodzi się w rodzinie, gdzie większość osób stoi
po stronie Ciemności, a przepowiednia mówi, że jego zdolności tu nie pasują,
matka musi oddać dziecko do innej rodziny. Nie zawsze tak jest, ale często się
to zdarza.
-A ty? Jak było z tobą?- ciekawość w
głosie Eris spowodowała, że choć trochę się uśmiechnął.
-Zawsze byłem i zawsze będę po tej
gorszej stronie.
***
Kalypso od zawsze miała niebywałą zdolność
do przeczuwania, że coś jest nie tak. Po prostu wiedziała i nigdy się nie
myliła. Niestety. Otworzyła czarną, żelazną furtkę. Ze zdwojoną czujnością
przemierzyła ogródek, weszła po schodach i zatrzymała się przed drzwiami.
Próbowała mentalnie przygotować się do możliwej walki. Szkolenie jakie
otrzymała, jak z resztą każda czarownica i każdy mag, było świetne, ale
wiedziała, że nie zawsze wystarcza. Najwięcej wiedzy zdobywa się przez
doświadczenie, jedni mają szansę, by je zdobyć inni giną bez niego. Tak to już
bywa na wojnie. Zaczerpnęła tchu i delikatnie uchyliła ciemne, drewniane
drzwi. Jej zdolności nie do końca przydawały się w walce, bo nie wiele mogła
zdziałać za pomocą dostrzegania, po której stronie stoi jej przeciwnik.
Jej tak zwane trzecie oko pozwalało określić po aurze na ile dana osoba
przepełniona jest Blaskiem lub Ciemnością. Bywało to przydatne, jednak nijak
nie dało się tego wykorzystać w dalszej walce. Pozwoliła sobie na chwilę nie
uwagi i dopuściła swój przymiot do głosu. Minusem tego talentu było to, że gdy
zaczynała patrzeć przez pryzmat aury jej zmysł normalnego, ludzkiego wzroku
gasł i wyłączał się całkowicie. Z pewnością ktoś był wewnątrz domu, jednak
grube ściany nie pozwoliły jej dojrzeć, czy to wróg, czy też nie. Zdecydowała,
że zaryzykuje konfrontację, bo czy miała inne, sensowne wyjście? Weszła powoli
do środka i na wszelki wypadek wyjęła nóż, z którym nigdy się nie rozstawała.
Dotarła na koniec korytarza, po czym odważyła się wyjrzeć zza rogu.
-Ciociu, błagam skończ te podchody. To
tylko ja.- powiedziała zakapturzona postać siedząca przy jej kuchennym stole,
znajomy głos uspokoił nieco kobietę, ale nie przekonał jej do końca. Lecz kiedy
intruz odrzucił materiał do tyłu, ukazując ciemne pukle włosów okalające,
dziewczęcą twarz i bystre, niebieskie oczy Kalypso podbiegła do dziewczyny i
wzięła w objęcia.
-Nemezis- szepnęła w jej włosy -
co ty tutaj robisz? Tyle cię nie widziałam.
-Mam ważne informacje, przysyła mnie
Królowa.- rzekła poważnie błękitnooka.
-Powinni byli wysłać kogoś bardziej
doświadczonego, nie ciebie…- powiedziała z goryczą głosie. Nawet jeśli Nemezis
poczuła się urażona tym protekcjonalnym tonem nie dała tego po sobie poznać.-
Przeprawa tutaj to niebezpieczne zadanie, miałaś po drodze jakieś trudności?
-Alpy to niezbyt przyjemne miejsce, ale
to jedyne przejście w Europie. Z Włoch przyleciałam samolotem. Nie spotkałam
nikogo z naszych, żadnego z tamtych również. Wydaje mi się, że w drugą stronę
nie będzie już tak łatwo.
-Co masz na myśli?- zapytała, z
niepokojem marszcząc brwi.
-Oni już wiedzą, ciociu. Wiedzą, że
przeprawiliście się przez góry i szukacie dziewczyny. Nie umiem powiedzieć czy
już was namierzyli, czy jeszcze nie.- pokręciła ze zrezygnowaniem głową.-
Musimy stąd uciekać, z nią czy bez niej.
-Ale oni i tak ja znajdą. Nie uda nam
się zatrzeć wszystkich śladów. Nie możemy zostawić tu Eris.-rzekła zdenerwowana
kobieta.
-Wiem, ciociu, wiem. – westchnęła
dziewczyna.- Pat.
***
Witajcie, w ten piękny, lekko pochmurny
dzień publikuję rozdział siódmy. Mam nadzieję, że wam się spodoba, akcja staje
się coraz bardziej zagmatwana. NAKARM WENĘ, ZOSTAW KOMENTARZ, czyli standard
:D
Pozdrawiam
OwlShadow