Dla Florence, za to, że jesteś, że sprawdzasz moje bazgroły i mówisz samą
obiektywną prawdę. Dziękuję.
,,Miecz przeznaczenia ma
dwa ostrza. Jednym jesteś ty.”
Andrzej Sapkowski
Irytacja. Złość. Wzburzenie. Niepokój. Jak to
możliwe, że pojawienie się jednej osoby jest w stanie wywołać istne tsunami
uczuć? Jak można reagować tak emocjonalnie na czyjąś obecność? Eris nawet nie
próbowała zrozumieć tego, co się w niej działo. Zmrużyła tylko oczy i
schowała zaciśnięte nerwowo pięści pod stół, na widok kpiącego uśmieszku Momo.
Jego ciemne oczy nieustannie szukały jej wzroku, a ona - choć czuła to
doskonale – uparcie wpatrywała się Kalę i jej pełne gracji oraz elegancji
ruchy, gdy nalewała herbaty do czwartej filiżanki.
-Momo, chodź do nas... Nie stój tak w progu- to
niegrzeczne.- skarciła go matka, na co zareagował od razu. Ujął dłoń Caroline i
jak na prawdziwego gentelmana przystało, złożył na niej delikatny pocałunek.
-Miło mi panią poznać, pani Byington.- rzekł,
patrząc uważnie w oczy kobiety, ignorując przy tym jej zarumienione policzki.
Już miał podejść do Eris i uczynić to samo, gdy ta zauważyła co się święci i
wyrzuciła z siebie:
-Oh, daruj sobie, przecież już się znamy.- uśmiechnęła
się tak sztucznie, jak tylko potrafiła.
-Eris!- krzyknęła cicho zszokowana Carr.
-Nic nie szkodzi.-powiedział Momo, ciągle patrząc
dziewczynie w oczy.- To chyba moja wina, nie zrobiłem dziś rano odpowiedniego
wrażenia na pani córce, za co przepraszam- wreszcie przeniósł wzrok na jej
matkę. Nastolatka, spuściła zażenowana swoje czarne oczy i poprawiła krucze
włosy.- Wybaczysz mi?- zwrócił się do niej, licząc na to, że pod presją
spojrzenia matki oraz obecności Kali, dziewczyna ulegnie.
-Nie ma czego wybaczać, nic mi przecież nie
zrobiłeś. Ale nie lubić będę cię nadal.- odrzekła hardo Eris. Dobrze wiedziała,
że jest bezczelna do granic możliwości i że to nie wypada, ale nie mogła się
pozbawić satysfakcji obserwowania jak pewność siebie powoli znika z tęczówek
chłopaka. Zastąpiły ją ogniki irytacji i upokorzenia. Co jest nie tak z tą
dziewczyną?! Czemu mi nie uległa? Zastanawiał się cicho Momo. Może nie był to
niezaprzeczalny dowód, ale on już był pewien. To musi być Ona.
Spięta Caroline próbowała jakoś naprawić
zszarganą atmosferę, w czym jakby nie patrzeć miała wprawę. W domu to zawsze
ona była negocjatorką między Eris a Robertem. Już miała rzucić jedno z haseł z
asortymentu ,,rozładować napięcie”, lecz w tym momencie wszedł do salonu
czarnowłosy, wysoki chłopak.
-Hej wszy…- urwał, zdając sobie sprawę z obecności
gości.- Znaczy się… Dzień dobry.- uśmiechnął się rozbrajająco, a Eris
dostrzegła to jedyne podobieństwo do brata. Oboje uśmiechali się tak, że każdej
dziewczynie zmiękłyby kolana. Hebanowe włosy kontrastowały się z jego
porażająco niebieskimi oczami, a uniesione kąciki ust nadawały jego twarzy
pogodny wyraz.- Co na obiad?
-Hypnosie Darkwood, zachowuj się!- zbeształa go
Kala, a on uniósł ręce w geście poddania.
-Widzę, że są państwo zainteresowani mitologią…-
wtrąciła Caroline, ratując chłopaka przed miażdżącym spojrzeniem matki.
-To nie do końca zainteresowanie, raczej coś w
rodzaju rodzinnej tradycji.- odezwał się Momo.- Jednak ciekawi mnie to,
dlaczego nazwała pani swoją córkę Eris.- rzekł, ignorując gniewne parsknięcie
ze strony dziewczyny.
-Sama nie wiem… Po prostu czułam, że tak właśnie
powinno się nazywać moje dziecko. To przyszło jakby samoistnie.- wyznała
kobieta, a Momo spojrzał znacząco to na Hypnosa, to na Kalę.
-O matko, ale się zasiedziałyśmy. Przepraszamy za
to najście.- powiedziała matka nastolatki, wstając z wygodnego fotela. Przeszły
razem z Eris do holu, odprowadzane przez gospodarzy.
-Nie, przecież nic się nie stało. Zapraszamy
częściej.- rzekł Momo i puścił oko do dziewczyny. Ona jednak pozostała
niewzruszona i po prostu go zignorowała.
-Dziękujemy, na pewno skorzystamy z zaproszenia.-
uśmiechnęła się Caroline, chcąc nie chcąc córka powtórzyła ten gest. Naprawdę
jej się tu podobało.
***
Według Eris, najpiękniejszą rozrywką było
odkrywanie kolejnych możliwości, jakie daje nam wyobraźnia. Pielęgnowanie
przekonań, które - aby miały prawdziwą wartość - zdobywa się z mozołem i
czasem. Jednym ze sposobów na rozwijanie swojej wrażliwej, twórczej i
kreatywnej strony, było dla dziewczyny czytanie książek. Przyłapywała się na
tym, że czasem zatrzymywała się w połowie przeczytanego zdania i pogrążała się
we własnych przemyśleniach, jej osobistej, niepowtarzalnej rzeczywistości.
Takie niekontrolowane wybryki zdarzały się jej dosyć często, co nazywała
ironicznie napadami melancholijnego wyłączenia. Zaczytywała się w powieściach
Tolkiena czy Stephena Kinga. Siadała w fotelu i delektując się wolną chwilą,
wręcz połykała dzieła kolejnych autorów. Tego wieczoru, tak pochyloną i uważnie
śledzącą każdą linijkę książki dziewczynę zastała Caroline.
-Chodź na dół, odludku, tata wrócił, więc może
zjemy razem obiad. Ostatnio nie mamy na to czasu…- rzekła smutno ciemnowłosa
kobieta. W niemej odpowiedzi, Eris wstała z siedzenia i odłożywszy książkę na
biurko, skierowała się do drzwi. Minęła matkę w progu, nie patrząc jej w oczy.
Zdawała sobie sprawę, że Carr nie jest dumna z dzisiejszego zachowania, podczas
wizyty u Darkwoodów. Przeszła korytarz szybkim krokiem i zbiegła po schodach. W
kuchni zastała Roberta. Siedział przy stole, masując obolały kark. Na widok
córki od razu się rozpogodził, a całe zmęczenie jakby uleciało z jego ciała.
Tylko jego oczy zdradzały jak bardzo jest przepracowany.
-Co dziś robiła moja mała dziewczynka?- zapytał,
uśmiechając się szeroko.
-Tato, nie mam już siedmiu lat… Wszystko porządku,
byłyśmy dziś z mamą w odwiedzinach u naszych nowych sąsiadów. I chyba jest
odrobinę na mnie zła.- wyznała skruszona. Dopiero we własnym pokoju dopadły ją
lekkie wyrzuty sumienia, że mogła sprawić matce przykrość.
-Czyżby moja księżniczka nie była już taka grzeczna
jak kiedyś?- westchnął Robert, z myślą: jak ten czas leci… Jeszcze kilka lat
temu biegała po domu w pelerynie Harry’ego Pottera i krzyczała zaklęcia,
wymachując różdżką. Nie mógł się przyzwyczaić, że jego mała kruszynka nie jest
już dzieckiem.
-Nie, tylko… Strasznie irytuje mnie ten idiota,
który niedawno wprowadził się do domu obok, nie mogłam się pohamować i byłam
trochę niemiła.- speszyła się widząc sceptyczny wzrok ojca.- No dobra. Może
więcej niż trochę.
-Wystarczy, nie rozmawiajmy już o tym.- wtrąciła
się Caroline, która od jakiegoś czasu przysłuchiwała się tej rozmowie.
Zaskoczona dziewczyna odwróciła się do matki.
-Przepraszam, mamo.- objęła kobietę i mocno
uścisnęła. Ta, posłała Robertowi rozczulone spojrzenie znad ramienia córki.
-No przecież mówię: koniec tematu.- I w tej
atmosferze - przeprosin i przebaczenia - usiedli do obiadu.
***
Najedzona i uszczęśliwiona Eris wyszła do ogrodu za domem, ciesząc się
promieniami słońca, które postanowiły podjąć niełatwą walkę z odwiecznie
pokrywającymi szkockie niebo chmurami. Rozłożyła się wygodnie pod przekwitłą
już dawno magnolią, rosnącą w lewym rogu działki i przymknęła powieki. Rozkoszowała
się ciepłym, delikatnym wiatrem muskającym jej twarz. Leżała tak oparta o pień
starego drzewa, gdy usłyszała głos. Cichy, niewyraźny, dochodzący zza płotu.
-Twoja pomyłka może nas dużo kosztować. Zostało nam
niewiele czasu. Będzie zła, jeśli zmarnujemy jego resztkę przez twoje
widzimisię.- rozpoznała stłumiony głos Kali.
-Jestem pewien, to jest Ona. Czuję to. To nasza
jedyna szansa, bez niej nie damy rady.- rzekł Momo dziwnie poważnym tonem.
-Dobrze, kiedy zamierzasz jej powiedzieć? I co mam
powiedzieć Królowej?
-Nie wiem…- odpowiedział, wzdychając ciężko.-
Cholera! Ona chyba jeszcze nie jest na to gotowa.
-I co z tego? Nie może ciągle żyć w kłamstwie! Eris
musi się dowiedzieć.- dziewczyna zszokowana wyłapaniem swojego imienia na
ugiętych nogach, skradając się niczym kot podeszła bliżej.- A zegar tyka.
Musisz to zrobić jak najszybciej.
-I zniszczyć jej życie?
-Nie, Momo… Podarować nowe.
***
Hej, w tym rozdziale, jak widać, dzieje się trochę
więcej niż w poprzednim. Powstał on dzięki mojej wspaniałej Becie, o której
wspominałam na samym początku. Chciałabym również podziękować komentującym i
przeprosić za to nękanie J Po prostu ogromnie mi zależy na poznaniu
waszej opinii.
Pozdrawiam ciepło
OwlShadow
Aw kochana jesteś :* I tak wiem, że chcesz mnie zabić za moje wypowiedzi przez większość czasu hah
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału - intryguje mnie ta 'tajemnica' cały czas. Kocham mitologię, więc nie mogę się doczekać, co to będzie, chociaż w końcu to z Ciebie wyciągnę, zobaczysz!
Kocham chłopaków - Momo zdobył moje serce całkowicie, jego brat również.
Carr... ah jakie to ładne zdrobnienie...ciekawe, kto jest jego autorem, hm...
Eris-buntowniczka jest cudowna. Nie cierpię wyidealizowanych bohaterów, więc mega doceniam, że tego nie robisz, tylko każdy ma jakąś rysę.
Wiesz, że traktuję ten rozdział trochę jak zapychacz, który jest niezbędny zanim dojdziesz do pełnej akcji, niemniej mam tu mieszane uczucia, o których już ci dziś mówiłam, więc chyba nie ma sensu tego powtarzać. Podsumowując - pierwsza połowa jest dla mnie świetna, reszta dobra, ale nie powala na kolana c:
Cierpliwości dla moich humorków i Weny, moja przecinkowa królowo!
F. xx
Dla mnie rozdział cudowny <3 Tylko nie daje mi spokoju kim jest Eris i Darkwoodowie ;) Czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńTo nie rozdział, to cudo. :)
OdpowiedzUsuńWiesz, że nie podobała mi się scena w ogrodzie, więc nie będę się powtarzać.
Cała reszta jest, jak najbardziej trafiona w moje gusta.
W komentarzu napisze Momo, żeby nie było. Momo i Eris to jest, jak najbardziej interesująca parka. Wiem, że coś kiedyś będzie. A to, że Momo ma brata będzie jeszcze bardziej intrygujące.
Wiem, że mój tok myślenia moze dużo odbiegać od twojego planu, ale mam to gdzieś. Lubie fantazjować. :3
~Salvio
Ojej, mnie też być mogła informować o rozdziałach?
UsuńZ góry dziękuję i Życzę weny, kochana! <3
Kochana, jakbym cię już nie informowała -,-
UsuńPS Co tak oficjalnie? O.o
Jaaaa, uwielbiam, kocham *-*
OdpowiedzUsuńCudowne.
http://malymi-krokami-w-strone-szczescia.blogspot.com/
Jejku obiecałam, że będzie komentarz no więc... Rozdział tak jak już Ci wcześniej powiedziałam jest świetny, coraz bardziej intryguje mnie to wszystko. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejny rozdział, tylko się pospiesz :*
OdpowiedzUsuńB.
Na początek chciałam powiedzieć, że gdy zobaczyłam imię Momo, odezwał się we mnie duch dzieciństwa - "kaczuszka Momo" xD
OdpowiedzUsuńNa szczęście w tym opowiadaniu Momo junior (czyli Momo) w niczym nie przypomina żółtego tchórza :)
Polubiłam jego postać, ale Eris to moja faworytka tego opowiadania.
Kocham bohaterki z buntowniczym charakterkiem i tego u niej nie zabrakło.
Co do stylu pisania, to jest dobry. Bardzo dobry.
Czekam na kolejne,
Sophie
wilcza-noc.blogspot.com
Dziękuję, nawet nie wiesz jaksię cieszę! Nie jeteś pierwszą osobą, która skojarzyła moją postać z tą kaczką ;___; Co do stylu, jakoś nie martwię się, że czasem jest parę niedociągnięć, bo zauważyłam, że im więcej się pisze tym ładniejszy i bardziej bogaty tekst powstaje.
UsuńPozdrawiam,
OwlShadow
PS Na pewno zajrzę!
A ja sobie skojarzyłam "Momo" z chłopcem z gry "Syberia" :)
UsuńByłam pierwsza z tą kaczuszką hah
UsuńŻółta kaczuszka Momo, żółta kaczuszka Momo, żółta kaczuszka Momo, przyjacielski to ptak! *kwa kwa kwa*
OdpowiedzUsuńTakie piękne c':
Świetny rozdział. Proste opisy, wspaniałe dialogi i niesamowite imiona bohaterów *ekhm, kaczuszka Momo xD*
Czekam na nn *poinformujesz?*
Króliczek.
http://podwodna.blogspot.com/
Jasne, że pionformuję i dziekuję!
UsuńMnie też mogłabyś informować?
UsuńP.S.
Zapraszam na rozdział 3.
wilcza-noc.blogspot.com
Jasne! Już przeczytany :D
UsuńPROMISE
OdpowiedzUsuńŻycie szesnastoletniej Zoe Ainsworth przestało mieć sens, gdy jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym, a ona zmuszona została do zamieszkania u znienawidzonego wujostwa w Portland w stanie Oregon. Jej wyjazd oznacza ograniczone kontakty ze starszym bratem Harry’m, który przeprowadził się do Nowego Jorku by rozpocząć naukę na jednej z uczelni.
Dwa lata później Zoe wciąż nie może odnaleźć się w nowym miejscu, a jej jedynym przyjacielem jest Sebastian Lewis – dziewiętnastolatek, cierpiący na anoreksję. Na całe szczęście Zoe pod koniec czerwca w końcu może dołączyć do Harry’ego i wraz z nim i jego przyjaciółmi od września rozpocząć naukę na Uniwersytecie Nowojorskim. Dla osiemnastolatki to szansa by rozpocząć nowe, lepsze życie, jednak jak się okazuje los ma dla niej zupełnie inne plany
zapraszam na http://fanfiction-promise.blogspot.com/ gdzie pojawił się prolog!
mam nadzieję, że zajrzysz na moje opowiadanie i z chęcią przeczytasz notkę, która tam dziś się pojawiła.
byłoby mi też bardzo miło gdybyś wyraziła swoją opinię na temat mojej historii oraz zaobserwowała :)
pozdrawiam, Zoe ♥
„Nie stój tak w progu- to niegrzeczne.- skarciła go matka” – bez tego pierwszego myślnika. Zamiast niego możesz dać kropkę. I przed drugim myślnikiem bez kropki.
OdpowiedzUsuń„Miło mi panią poznać, pani Byington.- rzekł” – bez kropki
„-Oh, daruj sobie, przecież już się znamy.- uśmiechnęła się tak” – Och i po myślniku z dużej litery
I dość dużo jest tych błędów z kropkami przed myślnikiem, więc dialogi radzę przejrzeć. Momo dalej mnie wkurza, naprawdę mnie denerwuje. Mam ochotę wręcz wejść do opowiadania i zdzielić go w łeb. Ogólnie to jego brat wydaje mi się ciekawszy, na razie miał tylko jedno wejście, dość krótkie przyznam, ale nie narzekałabym, gdyby zamiast Momo się pojawiał. Serio. Akurat mi się podobało, jak Eris potraktowała Momo. Niech chłopak zna swe miejsce w kosmosie (dzisiaj serio, mam cięty dzień na facetów). Oprócz tej krótkiej rozmowy, paru faktów, jakich dowiedzieliśmy się na temat Eris, spotkania ojca i tajemniczej rozmowy Momo z matką, to niewiele się dzieje. Mi to akurat nie przeszkadza, bo mam tendencje do lubienia sielankowych opowiadań, aczkolwiek mam nadzieję, że w przyszłości zacznie się jednak coś ciekawego dziać.
A jeśli chodzi o wątek moich rozmyślań na temat tego, kim jest Eris. To zaczynam paranormalnie obstawiać, iż ma jakieś magiczne zdolności. Albo coś w niej zaklęto, o. W sumie to wszystko mi jedno, byle byś nie wstawiała do tego opowiadania wampirów. Błagam. Już wymiotuję wampirami, bo moja znajoma postanowiła mnie zalać swoim wampirzym opowiadaniem o makabrycznej długości dwustu trzydziestu iluś-tam stron.